Jedną z niewielu gier komputerowych, które zdarzyło mi się w młodości przejść od początku do końca, był Fallout 2. Zawsze lubiłem gry, w których można było rozwijać postać, bardzo pasowały mi też post apokaliptyczne realia – zburzone miasta, uszkodzone nieruchomości zamieszkałe przez niedobitki ludzkości i mutantów, w których to nieruchomościach na moją postać czyhały najrozmaitsze niebezpieczeństwa – od ogromnych, zmutowanych szczurów, przez gigantyczne mrówki po wyjątkowo dobrze uzbrojonych bandytów, którzy swoje zdolności walki poprawiali za pomocą narkotyków.
Jednak tym, co w Fallout 2 podobało mi się najbardziej było poczucie humoru. Autorzy gry z niesamowitym wdziękiem przemycali w poszczególnych dialogach przezabawne nawiązania do motywów kultury masowej i klasycznej literatury. Dzięki możliwości odkrywania tych nawiązań gra wciągnęła mnie na tyle, że nie usuwałem jej z komputera przez trzy lata. Do tej pory zdarza mi się słuchać ścieżki dźwiękowej z tej gry – stanowi znakomite tło do czytania książek.